Kiedy na rodzinę spada miażdżąca informacja o chorobie dziecka – świat wywraca się do góry nogami. Trudno jest wyobrazić sobie strach i niepewność, gdy rodzice radosnego dziesięciolatka słyszą z ust lekarzy diagnozę, z której niewiele potrafią zrozumieć.
Sebastian, bohater naszego dzisiejszego wpisu, to chłopiec, u którego lekarze zdiagnozowali chorobę NF1, która przeciętnemu człowiekowi mówi naprawdę niewiele, poza tym, że musi być to coś rzadkiego. Niezależnie jednak od rodzaju choroby, zawsze pojawia się moment decyzji – jaką drogę wybrać, co zrobić, żeby przywrócić dziecku normalny tryb życia, jak wspomóc walkę z bólem i wreszcie co zrobić, by zacząć żyć normalnie. Historia Sebastiana jest wyjątkowa, nie tylko ze względu na to, że ten dziesięcioletni bohater toczy heroiczną walkę o siebie, ale także dlatego, że pokazuje, że naturalne wsparcie może naprawdę pomóc w zachowaniu dobrego samopoczucia podczas walki z chorobą. A to może zaskoczyć nawet lekarzy prowadzących.
Choroba NF1 – co to tak naprawdę jest?
Jej inna nazwa to nerwiakowłókniakowatość typu 1. Jest przypadłością o podłożu genetycznym, która potrafi rozwijać się bardzo szybko i niespodziewanie. Charakterystycznymi cechami NF1 jest powstawanie guzów i innych zmian nowotworowych poza obszarem czaszkowym. Choroba ta atakuje również układ kostny i narządy wzroku. Nerwiakowłókniakowatość typu 1 należy do jednostek trudnych do rozpoznania, a jej pierwsze objawy mogą zostać po prostu niezauważone. Niestety właściwe rozpoznanie następuje dopiero wtedy, gdy choroba jest już mocno rozwinięta.
Nerwiakowłókniakowatość typu 1 – metody leczenia
Do najczęściej wykorzystywanych metod leczenia tej choroby wykorzystuje się chemio i radioterapię, inwazyjne i obciążające metody z dziedziny medycyny konwencjonalnej. Jeśli jednak częścią choroby jest także glejak, tradycyjne metody leczenia dopuszczają stosowanie kontrowersyjnego ketotifenu. Choroba NF1 niestety na ten moment zaliczana jest do schorzeń nieuleczalnych i wszystkie znane do tej pory metody leczenia działają jedynie objawowo, a przyszłości i rozwoju nie da się realnie oszacować.
Mamy jednak dla Was coś zupełnie niezwykłego – poświęćcie teraz chwilę na to, by razem z nami, a także Sebastianem i mamą chłopca wejść w historię tej walki z zupełnie innej strony… naturalnych rozwiązań, które wsparły chłopca, pomagając mu walczyć z bólem i uśmierzyć go.
Dziesięcioletni Sebastian i jego mama to doskonały przykład na to, że każdy podejmowany trud ma sens, mimo że diagnozy nie napawają optymizmem. W tym przypadku po raz kolejny udowodniono nam, że natura wcale nie jest bezradna. Może pomóc nawet, gdy wydaje się, że nie da się nic zrobić.
Czy kiedykolwiek spodziewaliście się, że olej konopny marki HempKing będzie w stanie wspomóc chłopca, który walczy z guzem? Guzem, który wywołał przerażenie zarówno u rodziców, jak i lekarzy.
Olej konopny, który pomaga zachować stan spokoju i równowagi w sytuacji, gdy guz wcześniej wywołujący ból jest obecnie uśpiony i lekarze przewidują, że dalsza terapia lecznicza da szansę na jego całkowite zasuszenie. Nadzieja w oczach mamy jest widoczna gołym okiem i my sami zaciskamy kciuki, żeby suplementacja kannabinoidami przyniosła jeszcze wiele pozytywnych zmian. Niech historia dziesięcioletniego Sebastiana będzie dla Was przykładem heroicznej walki… i nadziei na to, że nawet w przypadkach chorób tak poważnych i nieuleczalnych – natura może naprawdę wesprzeć organizm i pokazać, że warto sięgnąć po jej zasoby.
Sebastian – TRZYMAMY KCIUKI!!!
—
Wraz z marką Hempking tworzymy cykl artykułów, które mają na celu zwiększenie świadomości i znajomości produktów opartych o konopie siewne, ich właściwości i możliwości zastosowania w leczeniu chorób przewlekłych.