Po dziesięcioleciach mylnie stawianych diagnoz National Cancer Institute, czyli amerykański odpowiednik instytucji, która w Polsce miała powstać (ale nie wiadomo czy finalnie powstanie) przyznał oficjalnie, że wiele osób, u których zdiagnozowano raka… faktycznie go nie miało.
W 2012 roku National Cancer Institute zwołał panel ekspertów do oceny problemu błędnej klasyfikacji raka, jego nadrozpoznawalności i „nadmiernego” leczenia, stwierdzając, że miliony osób mogły zostać błędnie zdiagnozowane z takimi poważnymi chorobami jak rak piersi, prostaty, tarczycy i płuc, podczas gdy to co zdiagnozowano było prawdopodobnie nieszkodliwe i powinno być określane jako „łagodna narośl pochodzenia nabłonkowego.” Naturalnie żadne przeprosiny nie zostały wystosowane. Nie odbiło się to także szerokim echem w głównych mediach. I co ważniejsze, nie nastąpiła żadna radykalna zmiana w konwencjonalnej praktyce diagnozowania raka, zapobiegania mu oraz leczenia.
A mówiąc w skrócie: ogromnej ilości ludzi na całym świecie, którym powiedziano, że mają poważną chorobę – raka, zafundowano chemio i radioterapię, której nie powinni otrzymać. To tak jakby im teraz powiedzieć: „ups … .pomyliliśmy się. Pan to w sumie nigdy nie miał raka.”
Jeśli spojrzeć tylko na problem poprzez raka piersi i jego nadrozpoznawalności oraz uporczywego leczenia w Stanach Zjednoczonych w ciągu ostatnich 30 lat, szacuje się, że około 1,3 miliona kobiet zostało błędnie zdiagnozowanych. Większość z nich nie ma pojęcia, że stało się de facto ofiarami, a wiele z nich utożsamia się z ich „agresorami” (jak w zespole sztokholmskim), ponieważ uważają, że ich życie zostało uratowane tym niepotrzebnym leczeniem, podczas gdy w rzeczywistości doznały skutków ubocznych, zarówno w wymiarze fizycznym jak i psychicznym, co wpłynęło bezpośrednio zarówno na jakość oraz długość życia.
Treść raportu wsparła zdanie tych, którzy twierdzili , że powszechnie diagnozowana forma tak zwanego wczesnego raka piersi, to de facto rak nieinwazyjny przewodowy sutka (DCIS carcinoma ductale in situ) w rzeczywistości niezłośliwy i który nie powinien być poddawany konwencjonalnym zabiegiom lumpektomii, mastektomii, promieniowania i chemioterapii.
Jak nie leczyć coś co nazwane jest rakiem!
Na podstawie dostępnych badań na temat historii DCIS okazuje się, że przeżywalność jest ekstremalnie wysoka, a jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że śmiertelność kobiet z rakiem piersi nie zmniejszyła się wraz z rozwojem technik wykrywania we wczesnym stadium poprzez badania mammograficzne, tak jak można by tego oczekiwać, to pytanie o zasadność leczenia nabiera dodatkowego znaczenia.
Po tych pierwszych ocenach w magazynie JAMA (The Journal of the American Medical Association) pojawił się artykuł zatytułowany Zdumiewająca liczba procedur medycznych nie przynoszących żadnych korzyści, a nawet szkodzących. Badanie JAMA wykazało, że szeroka gama standardowych procedur medycznych i zabiegów, którym poddawane są miliony rocznie, nie są oparte na dowodach, jak powszechnie przyjęto, i daje niewiele korzyści, a co gorsza nawet może być przyczyną problemów. Można by wręcz rzec, że konwencjonalne metody diagnozy raka mogą wywoływać efekt nocebo , niezależnie od jego dokładności (tzn. niepoprawna diagnoza może spowodować śmiertelne konsekwencje z uwagi na wywołanie strachu i siłę wiary w chorobę).
Epidemia raka tarczycy spowodowana dezinformacją, a nie rakiem
Kolejnym tematem, który warto poruszyć to kwestia raka tarczycy. W ciągu ostatnich 2 lat pojawiło się szereg istotnych badań z całego świata, które wykazały, że szybki wzrost rozpoznań raka tarczycy ma swoje odzwierciedlenie w ich błędnej klasyfikacji i diagnozie. Podobnie jak w przypadku badań przesiewowych w raku piersi i prostaty czy jajników, standard leczenia zaleca usunięcie narządu, a także zabiegi naświetlania i chemioterapii. Usunięcie niepotrzebne. Naturalnie oficjalnie niewiele można na ten temat znaleźć.
14 kwietnia, w artykule opublikowanym w New York Times zatytułowanym To nie rak: lekarze przekwalifikowują guza tarczycy wspomina się o nowym badaniu opublikowanym w JAMA , które powinno na zawsze zmienić sposób w jaki klasyfikuje się, diagnozuje i leczy coś co dziś wrzuca się do jednego worka pod nazwą rak tarczycy:
Międzynarodowy zespół lekarzy uznał, że rodzaj nowotworu, który został sklasyfikowany jako rak, właściwie rakiem nie jest.
W rezultacie, oficjalnie „obniżony” status choroby, powoduje, że tysiące pacjentów uniknie usunięcie tarczycy, leczenie będzie kontynuowane radioaktywnym jodem i regularnymi kontrolami przez resztę życia.
Efekty zmiany nazwy
W samych Stanach Zjednoczonych zmiana wpływa rocznie na około 10.000 z prawie 65.000 pacjentów chorych na raka tarczycy. A dorzućmy do tego teraz chorych na „raka” piersi i prostaty….
Przeklasyfikowany guz jest małym guzkiem tarczycy, który jest całkowicie otoczony przez otoczkę z tkanki włóknistej. Jego jądro wygląda jak komórka raka, która jednak nie wyłamała się z otoczki więc usunięcie całej tarczycy a następnie traktowanie pacjenta jodem radioaktywnym jest niepotrzebne i szkodliwe.
Wielu ekspertów specjalizujących się w tematyce raka chciało przeklasyfikowania już dawno. Ale w ogóle nie było pola do rozmowy na ten temat, by z wielu schorzeń wyeliminować słowo rak np. przy niewielkich zmianach w piersiach, płucach i prostacie. A jak mówi dr Otis Brawley, główny lekarz American Cancer Society, zmiany nazw wręcz poszły w przeciwnym kierunku. Przednowotworowe małe guzki w piersi stały się „etapem zerowym raka”. Małe i wczesne stadium uszkodzenia prostaty nazywane były guzami nowotworowymi.
„Jeśli to nie jest rak, niech nie nazywają tego rakiem”, powiedział dr John C. Morris, prezes Amerykańskiego Stowarzyszenia Tarczycy i profesor medycyny w Mayo Clinic.
Jak to w ogóle możliwe?
Nasuwa się pytanie: dlaczego tak to wszystko wygląda? Po co nazywane jest rakiem coś co jeszcze nim nie jest i można to leczyć innymi metodami niż takimi, które mają poważne skutki uboczne? Przykre jest to, że w przypadku tak poważnej rzeczy jak nasze zdrowie jesteśmy traktowani jako „rynek sprzedaży”. To zwyczajnie nie fair.
Nie zasługujemy na to. Zmieniać to możemy tylko poprzez nagłaśnianie takich spraw. A to może zrobić przecież każdy z nas.
Źródła: linki w tekście i http://www.greenmedinfo.com/
Czyli doktor.Hamer ma rację nie ma takiego czegoś. Jak rak.Jest tylko strach przed diagnozą i śmiercią.To powoduje u nas choroby, a do tego leczenie chemioterapią przyspiesza i gwarantuje śmierć.
Dobra rada: POLAKU LECZ SIĘ SAM
ę