Niedawno poruszaliśmy po raz kolejny temat korporacji Monsanto, producenta środka RoundUp, który zawiera trujący glifosat. Pokazaliśmy m.in. jak manipuluje się badaniami i komunikacją, byle tylko wykazać że jest to zupełnie obojętne dla naszego zdrowia. Pod artykułem jak zawsze rozgorzała dyskusja i to właśnie jedna z uwag skłoniła mnie do napisania poniższych uwag i przemyśleń.
Oto komentarz jednej z facebookowiczek o imieniu Adrianna (pisownia oryginalna):
Niech mi ktos powie co nie jest be. Wszyscy zatruwamy sie nawzajem. Najlepiej nie jesc, nie pic nie oddychac, nie leczyc sie. Monsanto zatruwa jedzenie ktore zatruwa ludzi, m.in. tez grube ryby z koncernow farmaceutycznych. Ci produkuja ‘leki’ ktore truja ludzi ale i tez wlascicieli Monsanto – bo oni tez choruja. Kolo sie zamyka a w tym kole my.
Uważam, że wpis Adrianny jest jak najbardziej zasadny i pokazuje jedną istotną sprawę: jak bardzo wielu z nas czuje się zagubionych i bezradnych wobec wszechogarniającej machiny zalewających nas z otoczenia drobnych i większych oszustw, pół-prawd i niedopowiedzeń. Myślę, że niektórzy, jak np. Adrianna, zdają sobie sprawę z tego jak wygląda sytuacja, ale nie wiedzą jak w codziennym zaganianym świecie można żyć, by unikać tego co najgorsze. Inni tych zagrożeń nie widzą, a wręcz uważają, że to zwykłe wymysły. A dobrze wiemy, że tak nie jest. To bieżący stan świadomości, która jest bombardowana papką mediów głównego nurtu, każe tak mówić i tak się zachowywać. Ci którzy otwierają swoje umysły widzą więcej.
Bo praca, bo dzieci, bo dom…
W codziennym nawale obowiązków, konieczności pojawienia się wcześniej rano w pracy, mnóstwie dodatkowych obowiązków po powrocie do domu, często pracy po pracy, niejednej osobie zwyczajnie się nie chce lub nie ma siły, by myśleć jeszcze o zdrowym odżywianiu, unikaniu chemii, rozważaniu na temat zdrowego trybu życia itp. I to jest fakt.
Ale czy taki stan rzeczy powinien nas rozgrzeszać? Czy taka a nie inna sytuacja życiowa jest usprawiedliwieniem, dla którego nie możemy poszukać alternatywnej drogi rozwoju?
Niestety nie! Bowiem takim podejściem sami pracujemy na to, że w wieku 50 lat będziemy się zmagać z mnóstwem dolegliwości, że będziemy musieli przyjmować mnóstwo leków, niektórzy dowiedzą się o nowotworach, jeszcze inni w kolejnych latach dotkną objawy choroby Alzheimera. Czy na tym więc polega życie, by przez znaczną jego część pracować ponad siły kosztem własnego zdrowia?
Czy kupimy zdrowie za pieniądze? Nie. Ale bez pieniędzy też żyć się nie da.
Dalajlama zapytany co najbardziej zadziwia go w ludzkości odparł:
Człowiek. Bo poświęca swoje zdrowie, by zarabiać pieniądze, następnie zaś poświęca pieniądze, by odzyskać zdrowie. Oprócz tego, jest tak zaniepokojony swoją przyszłością, że nie cieszy się z teraźniejszości. W rezultacie nie żyje ani w teraźniejszości, ani w przyszłości; żyje tak, jakby nigdy nie miał umrzeć, po czym umiera, tak na prawdę nie żyjąc.
Czyż nie oddaje to świetnie sytuacji, w którą jesteśmy wpędzani? Czy nie przypomina to Wam waszego własnego życia?
Zadajmy teraz sobie kolejne pytanie: od kogo zależy to jak żyjesz?
Tak, wiem, że usłyszę zaraz, że każdy przypadek jest indywidualny, że środowisko z którego się wyrosło ma przeogromny, że brak pieniędzy itd. Te czynniki powodują tylko, że naturalnie trudniej jest przeskoczyć przeszkody pojawiające się na drodze do nowego życia, ale nie pozbawiają cię na 100% możliwości zmiany. Bo granica jest w naszym umyśle. Ograniczenia również. A ono są po to, by je próbować przełamywać.
Nie wiem o czym mówię?
Wiem. Sam jestem na bardzo dużym zakręcie swojego życia, zmagam się z własnymi ograniczeniami i próbuję je pokonywać. Nieraz jest ciężko, ale jestem ich świadomy, wiem, że to mój umysł blokuje mnie przed osiągnięciem tego wszystkiego co chciałbym osiągnąć. Dlatego z tym walczę, bo wiem, że to możliwe. Pomimo, że nieraz nie jest łatwo.
Co najpierw?
I jedną z pierwszych rzeczy, które realizuję jest maksymalne ograniczenie chemii z pożywienia – bo ono odpowiada za stan naszego zdrowia. Zaprzestałem rzeczy jeszcze 2-3 lata temu dla mnie oczywistej, bez której nie wyobrażałem sobie życia: zakupów w supermarketach. Tzn. pojawiam się w nich, by kupić wodę w szklanych butelkach, nożyki do golenia, spinacze oraz papier do drukarki. Nie kupuję tam żadnej żywności. Kupuję lokalnie, ale wiem, że to i tak jeszcze nie wszystko. Zamierzam podłączyć się do lokalnych inicjatyw wspierających żywność organiczną, zmieniam swoją dietę m.in. poprzez ograniczenie spożycia mięsa i włączenie kasz i dużej ilości warzyw. Czasem trudno powstrzymać się od zjedzenia czegoś na szybko na mieście, ale nad tym też udało mi się zapanować. Bo to siedzi w mojej głowie.
A to dopiero początek. I wiem, że zależy to tylko ode mnie. Tak samo jak Twoje życie i Twoje wybory są zależne tylko od Ciebie. Od Ciebie droga Adrianno też.
Te zmiany przychodzą na skutek podjęcia próby przeorganizowania swojego dnia, zmiany przyzwyczajeń, porzucenia tego bez czego nie wyobrażałeś sobie codziennego życia. A organizm się buntuje np. gdy odcinasz mu chemię z żywności. Mózg wysyła sygnały, że brakuje mu tego czy innego „E”, które do tej pory dostawał i dzięki czemu chwilowo odczuwałeś nasycenie, dostarczenie odpowiedniej ilości cukrów, „zaspokojenie” głodu. Ale wystarczy przetrwać ten krótki trudny moment, by stwierdzić po niedługim czasie, że coca-cola w smaku jest ohydna, dziwić się jak można dodawać tyle cukru do soku z kartonika i że życie bez wędliny z super-marketu jest możliwe.
Jest więc droga
Jest droga, lepsza droga, którą można podążać i której nikt nie narzuca. To czego potrzebujesz to najpierw świadomości, następnie wytrwałości w przezwyciężeniu starych przyzwyczajeń, a na końcu… na końcu jest już najłatwiej, bo wpadasz w nowe ramy nowych przyzwyczajeń, ale tych lepszych i zdrowszych.
I tego życzę Adriannie, sobie i wszystkim, którzy czują, że chcą coś zmienić w swoim życiu na lepsze.
[miptheme_alert type=”danger” close=”false”]A już tej jesieni szykujemy wydarzenie, w którym pokażemy bardziej szczegółowo jak takiej pozytywnej zmiany dokonywać. Wydarzenie będzie bezpłatne dla każdego, dlatego już dziś zapiszcie się do naszego newslettera poniżej, a nie ominie Was żadna informacja.[/miptheme_alert]
Ja właśnie od kilku lat stopniowo wprowadzam w moim życiu i rodzinie zmiany, żeby ich przyzwyczaić i żeby nie zabierało mi to w ciągu dnia za dużo czasu. Praca, dzieci, ogarnięcie domu, zakupy…każda mama wie, że doba to czasem za mało. Dużo czytam i dowiaduje się odnośnie zdrowia i powrotu do natury. Dlatego stopniowo wprowadzam zmiany. Już teraz jemy więcej kaszy, a mniej mięsa, patrzę na skład tego co kupuję, dzieci już wiedzą, co niezdrowe i unikają nawet zakupu takiego jedzenia, używam tylko oleju kokosowego, smalcu, tłuszczu gęsiego lub masła do smażenia, a oliwę z oliwek tylko do sałatek. Regularnie się odrobaczamy, ja dodatkowo robię raz w roku oczyszczanie organizmu z metali ciężkich za pomocą chlorelli i nalewki z kolędry, oczywiście chlorellę pije codziennie. Przestałam malować paznokcie, bo substancje chemiczne też wnikają przez płytkę paznokci do organizmu,stosuje kosmetyki z jak najmniejszą ilością składników, naturalne oleje bio do ciała zamiast kremu czy balsamu, olejek z pestek malin do opalania lub bez niczego jesteśmy na słońcu (oczywiście wszystko pod kontrolą staram się mieć), używamy pasty bez fluoru już od ponad roku i dzieci oraz my mamy zdrowe zęby. Zażywamy tylko wit.D i B12, dzieci tylko D i od półtora roku, albo i więcej nie widziały lekarza. Ja dodatkowo olej z ogórecznika lub lniany. Myślę że już duży postęp zrobiłam, ale jeszcze muszę popracować nad mężem. Stare przyzwyczajenia ciężko czasem zastąpić czymś nowym. Ale moja rodzina ma do mnie pełne zaufanie i jest otwarta na moje zmiany. Bo widać efekty tych zmian. Moim problemem jest głównie to, że późno chodzę spać i mało śpię. A przecież sen jest bardzo ważny dla zdrowia.To mój największy grzech. Życzę zdrowia wszystkim.
Olimpia,do witaminy D koniecznie dołącz wit K2-mk7