Poznajcie niezwykłą historię, której autorką jest Jacklyn Harwell, matka trójki synów, z których jeden zaczął w wieku 4 lat zdradzać symptomy autyzmu. Opowiada dlaczego tak się stało, jak sobie z tym poradziła i jakie jest jej zdanie na temat szczepień. Warto posłuchać tego głosu w dyskusji o szczepieniach.
Kiedy byłam młodą mamą, jak każdy rodzic w sposób bezwarunkowy chciałam zapewnić najlepszą ochronę zdrowotną dla mojego syna – tak dobrą jaką tylko mogłam. Zrobiłam więc wszystko tak jak trzeba. Zrobiłam to co mi mówiono. Szczepiłam go zgodnie z kalendarzem szczepień pilnując, by nie przeoczyć żadnego terminu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam jak rozpoznać oznaki, że jego ciało nie radzi sobie dobrze z z tolerowaniem szczepionek. Od przewlekłego kataru i alergii do nieprawidłowości trawiennych, od utrzymujących się wysypek do ciągłych stanów zapalnych. Jego ciało było właściwie w stanie ciągłego stanu zapalnego, ale wówczas nie wiedziałam, że to oznacza, że jego system odpornościowy nie funkcjonuje właściwie. (zobacz 10 niepożądanych oznak poszczepiennych, na które trzeba zwrócić uwagę).
Nie wiedziałam także, że to oznacza, że może być typem dziecka, które po prostu nie toleruje szczepionek.
Mijają lata
Przez kilka kolejnych lat mój syn otrzymywał kolejne szczepienia, zgodnie z kalendarzem, a jego stan ulegał ciągłemu pogorszeniu do momentu aż jego zachowanie zaczęło wskazywać, że balansuje na granicy autyzmu.
Zaczął mieć trudności „z załatwianiem się” do nocnika, zdarzały mu się przygody z utrzymaniem kupy w towarzystwie co powodowało nieprzyjemne sytuacje, choć oczywiście przyjaciele uspakajali mnie, że to się zdarza. Jeszcze nie widziałem, że są to pierwsze poważne sygnały alarmowe.
Syn był opóźniony w mowie i miał problemy z komunikacją. “To jest normalne dla chłopców” – wszyscy mówili. Popychał inne dzieci zamiast bawić się z nimi. „Ma za mało dyscypliny” – to kolejne porady najbliższych na tę okoliczność.
Miał coraz częstsze napady rozpaczy i gniewu, zwłaszcza gdy sprawy nie szły po jego myśli, a jego zachowanie stało się wręcz nie do zniesienia nawet w przypadku najgłupszych spraw jak kolor jego kubka czy buty, których nie chce nosić. Ok, to po prostu lepiej się godzić na to co chce, wyrośnie z tego – zdecydowałam.
Pewnego dnia obudziłam się i postanowiłam, że tak dalej być nie może, bo dzieje się coś niedobrego, a ja nie mogę już tak żyć. Coś trzeba zmienić.
Szczepionki powodują autyzm, ale nie w tym jest problem
Czy niezliczone szczepionki jakie otrzymał przed ukończeniem czterech lat (wówczas poznałam prawdę o szczepionkach i jak naprawdę są niebezpieczne) mogły spowodować jego autystyczne zachowania? Nie wiem czy to jedyny czynnik, ale nigdy też nie dowiem się, w jak wielkim stopniu mu faktycznie zaszkodziły.
Jeśli nadal tkwisz w przekonaniu, że szczepionki nie mogą powodować i nie powodują autyzmu, odsyłam cię do artykułu o aferze w CDC (amerykańskie Centrum ds. Kontroli Rozprzestrzeniania Chorób). Nie zamierzam tu rozwijać tego wątku, bo ten wpis nie dotyczy tej sprawy. Warto jednak wyraźnie powiedzieć: od czasu tej afery nie można już zaprzeczyć, że szczepionki nie mogą powodować autyzmu.
Często sugeruje się, że autyzm jest czymś co jest zesłane przez Boga – po prostu jedni go dostają, a inni nie. Są tacy, którzy mówią: “Bóg stworzył go w ten sposób.” Ale to nieprawda: autyzm nie jest zsyłany przez Boga ani nie bierze się znikąd. To nie Bóg stworzył mojego syna w ten sposób. On się taki nie urodził , a jego zachowania nie można określić jako normalne.
Ja miałam jednak szczęście. Powstrzymałam się od dalszych szczepień i rozpoczął się powolny proces odwracania objawów autyzmu zanim sprawy nie zaszły jeszcze dalej. Odkąd zaprzestałam szczepień objawy powoli ustępują. Ale istnieją miliony rodziców, którzy mają dzieci z autyzmem w pełni rozwiniętym i ich codzienne życie wcale nie wygląda jak wizje idealistów o dzieciach autystycznych, że to dzieci z tzw. syndromem sawanta, dzieci może i trudnych, ale które cudownie grają na fortepianie i są wybitnie artystycznie uzdolnione.
Oczywiście zdarzają się i takie historie. To niezwykłe zjawisko, że w jakiś unikalny sposób mózg osoby z autyzmem pracuje w sposób pozwalający tworzyć wyjątkową sztukę. Ale to rzadkość, a nie reguła.
Jak autyzm naprawdę wygląda?
- Niezdolność do samodzielnego korzystania z toalety. Rozmazująca się wszędzie kupa, nawet w późnym dzieciństwie, latach młodzieńczych, a w ciężkich przypadkach także i w dorosłości.
- Słabe umiejętności komunikacji lub jej zupełny brak.
- Brak ekspresji emocjonalnej. Wyobraźmy sobie dziecko, które nigdy cię nie przytula i nie mówi, że cię kocha.
- Słabe interakcje społeczne i brak znaczących przyjaźni i relacji.
- Napady gniewu. Krzyczy, płacze, rzuca przedmiotami, popycha innych.
- Zachowania prowadzące do samookaleczenia, które czasami wymagają powstrzymania, by nie zrobił sobie czegoś naprawdę groźnego.
- Ranienie innych bez żadnego żalu czy zrozumienia.
Czy mam kontynuować?
Nie zapominajmy, że dzieci z autyzmem wyrastają na dorosłych z autyzmem. Ponadto mają dziewięć razy większą skłonność do popełnienia samobójstwa niż osoby bez autyzmu.
Wiele osób z autyzmem umiera przed osiągnięciem wieku 40 lat. Osoby z autyzmem są aż 40 razy bardziej narażone na przedwczesną śmierć niż osoby zdrowe w populacji ogólnej. (źródło)
Wolałbym mieć dziecko z autyzmem, niż mieć dziecko które umiera z powodu choroby, której można zapobiec dzięki szczepieniom.
Jest to chyba jedna z najbardziej obraźliwych i nieświadomych rzeczy jakie człowiek może powiedzieć i nie pochodzi ona najprawdopodobniej z ust rodzica, który faktycznie mieszka z autystycznym dzieckiem, a zwłaszcza takiego, który powiązuje objawy swojego dziecka z podanymi wcześniej szczepionkami.
- Szanse, że dziecko umrze na chorobę, której szczepionka ma zapobiegać jest naprawdę raczej dość niska. Odsyłam do tego artykułu . Skuteczna taktyka rozsiewania strachu robi swoje i nie dziwię się, że wielu jej ulega.
- Takie podejście pozwala nam traktować dzieci z autyzmem jako tylko trochę “ekscentryczne” i że autyzm to w gruncie rzeczy nie jest nic aż tak wielkiego.
Więc wróćmy do p. 1 powyżej i przyjmijmy naprawdę, że twoje dziecko nie umrze na jedną z chorób, którym mają zapobiegać szczepionki . A jakie są szanse dziecka, u którego zdiagnozowano autyzm? Szacuje się 1 na 45 w 2014 roku. 1 na 45 umrze. Wzrost z poziomu 1 do 68 z badania przeprowadzonego tylko kilka lat wcześniej. Liczba ta rośnie więc z prędkością błyskawicy.
Ale śmierć to nie jedyna „przykrość”. To oznacza także miliony rodziców wychowujących codziennie dziecko z wyjątkowymi trudnościami: trudnościami w uczeniu się, z problemami społecznymi oraz z fizycznymi objawami, które towarzyszą autyzmowi.
To są miliony matek wyczerpanych i zmęczonych do granic możliwości. Miliony rodzin żyjących w niepotrzebnym stresie. I miliony rodziców pozostawionych samym sobie bez żadnej odpowiedzi.
Jeśli więc słyszę, że ktoś sugeruje, że autyzm to nie jest nic aż tak wielkiego i że szczepionki są warte ryzyka, nawet jeśli wywołują autyzm, budzi to mój gniew i sprzeciw.
Nie zgadzam się na ryzykowanie zdrowia mojego dziecka, ponieważ ty uważasz, że będzie to chronić zdrowie twojego dziecka! Nie będę narażać zdrowia swojego dziecka. Nigdy więcej.