Dzisiaj na facebooku na jednej z grup poświęconych zasadności szczepienia pojawił się wpis dotyczący reklamowania przez Roberta Lewandowskiego akcji firmowanej przez Unicef, a dotyczącej dostarczania szczepionek dla dzieci w Nepalu. Polał się hejt, odlubienia i niemiłe komentarze.
Cała sprawa wygląda tak:
Jeśli klikniecie w obrazek przeniesie Was to bezpośrednio do tego wpisu i komentarzy pod nim.
Swoje zdanie na temat szczepionek, przymusowych szczepień oraz zachłanności koncernów – producentów tych środków wyrażałem na tym blogu już nie raz, że tylko odeślę Was do wpisu o niepożądanych odczynach poszczepiennych czy też zamieszaniu w sprawie filmu z Robertem de Niro “Vaxxed”. Nie jest to zdanie przychylne, w pełni zgadzam się z poglądem, że są to środki które przynoszą więcej szkód niż korzyści i dowodzą tego badania – badania, które są często-gęsto skrywane lub podważane spychając tych, którzy śmią wątpić w skuteczność szczepień do roli pół-przygłupów, zatwardziałych altmedowców lub zwyczajnych szaleńców stanowiących zagrożenie dla zdrowia ludzkości.
Nie powinniśmy krytykować Lewandowskiego
Pomimo takiego zdania uważam, że nie powinno się krytykować Roberta Lewandowskiego za tę akcję. Robert jest partnerem Unicefu jeszcze z czasów swoich występów w poprzednim klubie, Borusii Dortmund. W ramach tej współpracy wspierał różnorakie działania: pomoc dzieciom, które są zagrożone wojną poprzez m.in dostarczanie wody i jedzenia, wspierał i wspiera dzieci, które ze względu na warunki materialne nie są w stanie realizować sportowych marzeń, wreszcie pomaga niewidomym piłkarzom pragnącym wyjechać na mistrzostwa. Jest to więc szereg jak najbardziej pozytywnych odruchów bez względu na to czy wymaga to PR Roberta czy też jego rzeczywisty odruch dobrego serca – osobiście zakładam to drugie.Przekreślanie tego dorobku jest zwyczajnie niesprawiedliwe.
Robert nie ma dzieci – póki co. Robert nie ma czasu, by poświęcać się zagadnieniom medycyny alternatywnej i zagłębianiu się w tematykę szczepień. Ja także jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że super, że angażuje się w akcję mającą na celu zwiększenie szczepień wśród dzieci krajów trzeciego świata. Oczywiście, że Robert mógłby mieć doradców, którzy powiedzą mu, że nie powinien wspierać koncernów farmaceutycznych, że to nie jest dobre, bo powoduje więcej szkód niż pożytku – ale pytam się:
Kto ma mu to powiedzieć?
Wiemy jak wygląda współcześnie dyskusja na temat alternatywnych metod leczenia. Tak samo wygląda w sprawie szczepionek. Dyskusji nie ma. Jerzego Ziębę na skutek strachu przed nagonką medialną usuwa się na 3 dni przed wykładem w murach Uniwersytetu Ekonomicznego. Produkuje się paszkwile w głównych mediach ośmieszające wszystkich tych, którzy myślą inaczej. Więc skoro nie ma dyskusji, nie ma też świadomości, że można i trzeba inaczej.
Robert Lewandowski działa w ramach pewnej machiny, która skłoniła go także i do tego kroku. Gdyby nasz ruch, ludzi świadomie podchodzących do spraw leczenia i szczepień, był dziś lepiej zorganizowany, bardziej skuteczny medialnie i jednocześnie mniej sekowany przez główne media, to z pewnością wyglądałoby to zdecydowanie inaczej. Jestem głęboko przekonany, że to tylko kwestia czasu, że za 10 lat następca Roberta Lewandowskiego nie zdecyduje się na udział w takiej akcji, bo ruch ludzi skupionych wokół medycyny naturalnej, funkcjonalnej, alternatywnej – będzie na tyle mocny i słyszalny, że każdy będzie się liczył z takim głosem.
A wówczas będziemy zdecydowanie bliżsi osiągnięcia sukcesu – leczenia ludzi wedle ich wyboru i wg najlepszych metod połączonej medycyny akademickiej i naturalnej.
Dlatego dziś nie krytykujmy Roberta, napiszmy tylko, że to niepotrzebny ruch z jego strony, dalej edukujmy i docierajmy do jak największej ilości ludzi, a Roberta… wspierajmy. W końcu zbliżają się mistrzostwa Europy w piłce nożnej!
Za kase wszystko zrobie. Kasa teraz jest Bogiem.